zmarnowane przepiórki

13.3.09

O książce „Przepiórki w płatkach róży” słyszałam od dawna. Gdzieś, kiedyś nawet widziałam film i zrobił na mnie dobre wrażenie. Jednak wiadomo, książka to książka. Tutaj wyobraźnia ma znacznie więcej pola do popisu. Zatem szukałam „Przepiórek..” i szukałam, ale okazało się, że nakład został wyczerpany (w latach 90tych wydał tą książkę Zysk) .

Aż w zeszłym roku gdzieś wykopałam informację, że jest wznowienie. I wreszcie (znów nie obyło się bez szukania) dopadłam tą książkę w swoje ręce. Trochę odleżała swoje, wreszcie z rozkoszą zabrałam się do czytania… I niestety: rozczarowanie!
Okazało się, że jest to najzwyklejsze romansidło podlane nieco kulinarnym sosem. Kuchnia i dania przyrządzane przez główną bohaterkę, Titę stanowią tło, ale na zasadzie rekwizytów, a nie ważnej części fabuły, choć autorka cały czas stara się, żeby tak nie było.

Życie Tity od początku, czyli od narodziny na kuchennym stole, związane jest właśnie z tym miejscem w domu. Ma gotować i zajmować się starą matką, a tym samym nie może wyjść za mąż za ukochanego Pedra. Ów ukochany wiąże się więc z jej starszą córką, by być blisko wybranki. Ticie nie wypada okazywać żadnych uczuć, ale one magicznie objawiają się w przygotowanych przez nią daniach. Tyle, że te emocje wywołują bardzo fizjologiczne objawy, wymioty albo pocenie się… hm, może do kogoś to przemawia, ale do mnie nie.

Zresztą, o ile wątek komunikacji przez gotowanie i sposób jego opisania jeszcze by może do mnie przemówił, to niestety relacje między bohaterami i ich czyny zupełnie są dla mnie niezrozumiałe. Stąd chyba rozczarowanie, bo pomysł fajny, ale słaba książka – tak zwyczajnie, literacko. I niestety parę przepisów tego nijak nie ratuje.

Laura Esquivel
„Przepiórki w płatkach róży”
wyd. G+J


Zobacz także

0 komentarze

LinkWithin

Flickr

Created with flickr badge.