Zostało mi trochę ugotowanych ziemniaków z wczorajszego obiadu, a w lodówce pokutowało pół paczki szpinaku, więc postanowiłam wreszcie spróbować zrobić coś, co chodziło za mną już długi czas. Mianowicie włoskie kopytka na zielono, czyli szpinakowe gnocchi. Kiedyś widziałam coś takiego u Makłowicza, ale prawdę powiedziawszy nie znalazłam żadnego satysfakcjonującego mnie przepisu, po (bardzo krótkim, przyznaję!) śledztwie w sieci. W związku z tym zrobiłam swoje własne autorskie gnocchi trochę bazując na różnych przepisach, a głównie eksperymentując. Wyszło rewelacyjnie, więc podaję (uwaga: składniki podane są na oko).
Szpinakowe gnocchi
(ok 70 sztuk)
- ok 300g ugotowanych ziemniaków
- ok 200g zblanszowanego i drobno posiekanego (lub zmiksowanego) szpinaku - dobrze odciśniętego z wody
- ok 250g mąki (i mieć ją pod ręką, coby dosypywać, gdy cisto zbytnio się klei)
- 1 jajko
- sól
- masło, starty parmezan, świeżo mielony pieprz
Ziemniaki (odcedzone) rozdrobnić i przetrzeć przez sito, zmieszać ze szpinakiem, jajkiem, odrobiną soli i mąką. Zagniatać ciasto, aż będzie gładkie i jednolite (jeśli się zbytnio klei dosypywać mąki, aż przestanie). Nastawić duży gar z wodą. Z kuli ciasta odrywać kawałki, toczyć wałeczki i odcinać nożem kopytka (dowolnej wielkości i kształtu właściwie, byle nie za wielkie i w miarę jednakowe). Gdy woda zawrze, osolić ją lekko i wrzucać kopytka. Poczekać ze dwie minuty, jak wypłyną i wyławiać łyżką cedzakową. Podawać polane roztopionym masełkiem, posypanie pieprzem i świeżo startym parmezanem. Naprawdę coś pysznego :)