Kolejne zielone ciasto urodzinowe - tym razem padło na sernik matcha. Ponieważ robiłam już jeden na zimno, postanowiłam tym razem zmierzyć się z bardziej klasycznym sernikiem, choć i tym razem pokusiłam się o spód oreo (można zastąpić spodem z czekoladowych herbatników). Sernik jest niesłodki, o wyraźnej herbacianej nucie. Jedyne, co bym poprawiła w przyszłości, to dodanie jakiejś polewy, bo cukier puder niknie w oczach, niczym pierwszy śnieg ;)

(forma o średnicy 24 cm)

Tortownicę wyłożyć papierem, piekarnik rozgrzać do 180 st. C. Przed włożeniem ciasta do piekarnika warto włożyć na spód inną formę wypełnioną gorącą wodą.

Ciasteczka zmiksować blenderem lub inaczej rozgnieść na okruchy, następnie połączyć dokładnie z rozpuszczanym masłem i wyłożyć masą ciasteczkową formę. Włożyć na chwilę do lodówki.

W dużej misce zmiksować twaróg z cukrem na wysokich obrotach do osiągnięcia gładkiej masy. Następnie dodawać po jednym jajku, miksując każdorazowo masę dokładnie. Na koniec dodać esencję, mąkę ziemniaczaną, herbatę i barwnik, jeśli go używacie. Zmiksować krótko na wolnych obrotach do połączenia wszystkich składników. Wyłożyć masę serową na spód.

Sernik włożyć do piekarnika nagrzanego do 180 st. C na 20 minut, następnie zmniejszyć temperaturę do 120 st. C i piec koło 1 godziny. Studzić stopniowo, nie wyjmując ciasta od razu z piekarnika. Przed podaniem warto schłodzić i polać ulubioną polewą. Niestety cukier puder szybko się topi od wilgoci w cieście. Smacznego!

Dziś mam dla Was przepis na lekkie, pyszne ciasto, w sam raz na letnie podwieczorki. Subtelny herbaciany smak matcha przełamuje sernikową słodycz, do tego maliny i mój ulubiony spód z ciasteczek Oreo. I do tego pięknie się prezentuje... Gorąco polecam!

Sernik matcha na zimno z malinami

na spodzie Oreo

(tortownica o średnicy 20 cm)

Spód

Ciasto

Ciasteczka pokruszyć, dodać roztopione masło i zmiksować blednerem na jednolitą masę. Dno tortownicy wyłożyć papierem, wyłożyć nań ciasteczkową masę i równomiernie rozłożyć. Włożyć do lodówki.

Żelatynę wymieszać w kilku łyżkach zimnej wody i poczekać aż napęcznieje. Podgrzać kremówkę wymieszać dokładnie z herbatą matcha, a następnie dodać żelatynę i energicznie mieszać aż całość się rozpuści.

W misce zmiksować twaróg z jogurtem, następnie dodać cukier oraz śmietankę i wszystko bardzo dokładnie zmiksować, tak żeby kolor herbaty rozprowadził się równomiernie w masie.

Do masy serowej dodać większość malin (ok 20-25 sztuk odłożyć do dekoracji) i delikatnie wymieszać. Masę przełożyć na spód i wyrównać. Chłodzić w lodówce aż do zastygnięcia, najlepiej przez noc. Smacznego!

Ten sernik króluje na moim świątecznym stole od kilku lat. Piernikowy spód, intensywnie cynamonowa masa serowa i idealnie komponujący się z całością mus śliwkowy. Czyta poezja! Przepis pochodzi z niezawodnej Kwestii Smaku i robiłam go już w różnych kombinacjach, poniżej podaję wersję, która nam smakuje najbardziej.

Sernik cynamonowy z musem śliwkowym

na piernikowym spodzie

(tortownica o średnicy 24 cm)

Dno tortownicy wyłożyć papierem do pieczenia, wypuszczając pozostały papier poza obręb tortownicy. Piekarnik nagrzać do 180 st. C.

W misce rozgnieść rękoma pierniczki (można się wesprzeć widelcem, moździerzem lub blenderem) i do uzyskania jednolitej masy. Rozłożyć ją równomiernie na dnie tortownicy, wyrównując i uklepując dłonią.

W drugiej misce zmiksować na małych obrotach twaróg, mascarpone, cukier, ekstrakt waniliowy, mąkę i cynamon do uzyskania gładkiej masy. Następnie wbijać kolejno jajka, miksując ok 15 sekund po każdym. Masę wylać na spód. Na wierzch kłaść łyżeczką kleksy z musu śliwkowego - można rozprowadzić je nieco wykałaczką.

W czajniku zagotować wodę i wlać ją do niewielkiej blach, którą następnie należy ustawić na dnie piekarnika. Tortownicę wstawić na środkową półkę piekarnika i piec przez 15 minut. Po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 120 st. C i piec kolejne 90 minut. Po upieczeniu studzić ochładzając stopniowo (15 minut w zamkniętym piekarniku, potem w otwartym, następnie można wyjąć i studzić już na blacie). Ostudzone ciasto wstawić do lodówki bez przykrycia, najlepiej na noc. Im dłużej się chłodzi, tym lepiej. Smacznego!

Dzisiaj coś na osłodę początku tygodnia: galette z nadzieniem serowym i wiśniami. Idealne połączenie kruchego ciasta, sernika i do tego pyszne owoce. Uwielbiam! Oryginalny przepis znalazłam na smittenkitchen.com, ale zmodyfikowałam go, zastępując jeżyny wiśniami z frużeliny. Coś pysznego... idealne jeśli macie ochotę na deser, ale nie możecie się zdecydować, co tak naprawdę chcecie zjeść ;)

Galette z nadzieniem serowym i wiśniami

(na formę o średnicy 23 cm)

Na frużelinę

Wiśnie umyć, osuszyć, wydrylować, a następnie wrzucić do rondelka. Dodać sok z połowy cytryny, wiśniówkę i cukier. Wymieszać i zagotować. Odlać jedną chochelkę do miseczki i wymieszać z mąką ziemniaczaną. Następnie dodać całość do owoców, wymieszać i ponownie zagotować. Włożyć do słoika.

Na ciasto:

W misce wymieszać mąkę, cukier, sól, dodać pokrojone masło i rozetrzeć palcami aż zacznie przypominać mokry piasek. Dodać jogurt lub śmietanę , wymieszać i zagnieść jednolite ciasto (w razie potrzeby dodając wodę). Wstawić do lodówki na 1 godzinę lub do zamrażarki na 20 minut.

Piekarnik nagrzać do 180 st. C. Formę o średnicy 23 cm wysmarować masłem i wyłożyć papierem (opcjonalnie).

Przygotować nadzienie: w misce zmiksować twaróg z jajkiem i białkiem jajka, aż będzie puszysty. Dodać cukier, ekstrakt z wanilii, skórkę cytrynową i sól. Zmiksować krótko, do połączenia składników.

Schłodzone ciasto rozwałkować między dwoma kawałkami papieru do pieczenia (jeśli ciasto robi się zbyt miękkie, należy znów wstawić je do lodówki). Musi mieć średnicę sporo większą niż forma, żeby można było brzegi wyłożyć na nadzianie. Przełożyć ciasto do formy, zostawiając wywinięte brzegi. Do środka wlać nadzienie serowe. Rozłożyć na wierzchu wiśnie, a następnie wykałaczką powciskać je do środka, na wierzchu robiąc zawijasy z soku. Delikatnie zebrać brzegi ciasta i wyłożyć na wierzch serowego nadzienia (nie dociskając, bo się zanurzy w masie). Wierzch wywiniętego brzegu posmarować rozkłóconym żółtkiem i posypać cukrem. Piec ok 35 minut, do momentu gdy brzegi się zrumienią, a nadzienie serowe - zestali. Po ostygnięciu ciasto warto włożyć do lodówki, dzięki temu nadzienie serowe będzie bardziej spójne. Smacznego!

Ten przepis to kompletna zrzynka, ale kiedy zobaczyłam zdjęcia sernika z musem rabarbarowym na profilu Kwestii Smaku, od razu wiedziałam, że muszę go zrobić. Mimo, że nie jestem fanką kakaowych spodów (ale ten jest naprawdę dobry). Po prawdzie też miałam za mało jajek żeby zrobić Sernikobrownie z rabarbarem, które czeka na swoją kolej. Ale sernik okazał się strzałem w  dziesiątkę. Dzięki dodatkowi mascarpone masa jest niezwykle delikatna. Jeśli ktoś nie przepada za klasycznymi sernikami, powinien spróbować tego połączenia.

Sernik z musem z rabarbarem

(forma o średnicy 24 cm)

Spód

 Masa

Formę wyłożyć papierem do pieczenia i zapiąć obręcz tak, by wypuścić papier na zewnątrz. Sypkie składniki na spód wymieszać w misce. Następnie dodać posiekane masło i jajko. Szybko zagnieść jednolite ciasto. Wylepić spód ciastem i wstawić do lodówki.

Piekarnik nagrzać do 180 st. C. Umyć rabarbar i pokroić na kawałki. Podgrzewać rabarbar wraz z sokiem i cukrem w małym rondelku, aż rabarbar zacznie się rozpadać, a płyn znacznie straci objętość. Zmiksować na gęsty mus (jeśli kolor wyszedł zbyt blady lub brunatny można poratować się barwnikiem spożywczym).

Do dużej miski włożyć twaróg, ser mascarpone, cukier i mąkę (lub budyń) - zmiksować do połączenia składników. Dodać jajko i znów krótko zmiksować. Przelać masę serową na kakaowy spód. Na wierzchu porobić kleksy z musu - rozprowadzić wykałaczką. Na dno piekarnika wstawić mniejszą blaszkę z zagotowaną wodą z czajnika (aby utworzyć w piekarniku parę wodną). Wstawić sernik do piekarnika i piec ok 40-45 minut (ja piekłam dłużej, ok 1 godziny). Podawać po przestudzeniu. Smacznego!

Uwielbiam połączenie sera, czekolady i wiśni (lub malin). I właściwie nic więcej pisać nie trzeba. Nie jest to deser, który mógłby gościć na stole codziennie, ale raz na jakiś czas warto złamać dietę i się skusić. Niebo w gębie. Tym razem wypróbowałam przepis Liski i serdecznie go Wam polecam. 

Sernikobrownie z wiśniami

(forma 20x27cm)

Piekarnik nagrzać do 170 st. C. Formę wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia. Czekoladę połamać i rozpuścić w kąpieli wodnej.

Masło i 200g cukru pudru zmiksować na gładką masę. Następnie dodać 3 jajka - wbijając po jednym i każdorazowo dokładnie miksując. Do masy dolać roztopionej czekolady, cały czas miksując. Następnie dodać mąkę i wymieszać. Trzy czwarte ciasta przelać do blaszki i równomiernie rozprowadzić.

W drugiej misce zmiksować ser, 150g cukru pudru, pozostałe jajka i ekstrakt waniliowy. Masa powinna mieć gładką konsystencję. Wylać masę serową na czekoladowe ciasto. Na wierzch wyłożyć pozostałą masę czekoladową i ułożyć owoce. Piec ok 45-60 minut. Studzić w otwartym piekarniku, a następnie schłodzić w lodówce. Smacznego!

Kolejny przepis, który z porannego przeglądania kulinarnych wieści ze świata, poszedł na spróbowanie. Trochę w  nim namieszałam (między innymi zastąpiłam maliny jagodami), więc to bardziej inspiracja niż ściąga, ale to co wyszło z pieca, było boskie. Smak orzeźwiająco cytrynowego, kremowego sernika, przełamuje słodycz jagód oraz zdecydowany ciastek owsianych, które tworzą spód. Zdecydowanie jest to deser do powtórki.

Sernik cytrynowo-jagodowy

(forma 20x27cm)

Piekarnik rozgrzać do 170 st. C. Formę wyłożyć papierem do pieczenia (ja posmarowałam masłem, bo akurat papieru zabrakło, ale nie było to optymalne rozwiązanie, choć ciasto dość łatwo daje się kroić). Masło rozpuścić. Ciastka rozkruszyć w malakserze lub rozgnieść na pył. Wymieszać masło z ciastkami i rozłożyć równomiernie w formie. Spód można podpiec przez ok 10 minut w piekarniku (ale podobne ciasta robię tak, że schładzam formę z wyłożonym, ciasteczkowym spodem ok 20 minut - nie zauważyłam różnic w smaku czy konsystencji).

W misce zmiksować twaróg z cukrem, aż do połączenia. Następnie dodać skórkę i sok z cytryny, jaja i ekstrakt z wanilii - wszystko dokładnie wymieszać. Na koniec dodać mąkę, zmiksować do połączenia się składników. Wylać masę serową na ciasteczkowy spód.

Osobno, np w blenderze, zmiksować jagody (lub miękkie owoce) z cukrem. Można całość przetrzeć przez gęste sitko, żeby się pozbyć pestek, choć mnie akurat one nie przeszkadzają. Wyłożyć łyżeczką sos jagodowy na sernik i patyczkiem czy pałeczką rozprowadzić go tworząc zawijasy.

Sernik piekłam najpierw 15 minut w 170 stopniach, a następnie zmniejszyłam temperaturę do 150 st. C. i piekłam jeszcze ok 30 minut. Potem zostawiłam ciasto do przestygnięcia w wyłączonym piekarniku. Wystudzony sernik należy włożyć do lodówki na co najmniej 3 godziny. Smacznego!

Coś w sam raz dla dużych i małych łakomczuchów. Bardzo truskawkowy sernik na zimno. W smaku lekki, słodki (ale nie zalepiający), z orzeźwiającą kwaskowatością pierwszych truskawek. Może niezbyt dietetyczny, ale co tam, w Dzień Dziecka wolno trochę pogrzeszyć, nawet jeśli dzieckiem się już dawno nie jest (albo jest tylko duchowo). Pomysł podkradłam od niezawodnej Kwestii Smaku (szczególnie spodobały mi się truskawki w masie) i przerobiłam po swojemu. Przede wszystkim użyłam mascarpone, a nie twarogu i zmniejszyłam składniki o połowę, więc ciasto jest lżejsze.

Bardzo truskawkowy sernik na zimno

(na tortownicę o średnicy ok 25 cm)

Ciastka pokruszyć w blenderze lub moździerzu, a następnie dokładnie wymieszać z rozpuszczonym masłem. Ciasteczkową masę wyłożyć na dno tortownicy i dokładnie rozprowadzić, wyrównać i uklepać, a następnie wstawić do lodówki.

Galaretkę razem z żelatyną rozpuścić w 250ml wody i odstawić do wystygnięcia. Kremówkę ubić na sztywno. Większą porcję truskawek zmiksować na mus. Mascarpone zmiksować z cukrem, następnie dodać zmiksowane truskawki oraz schłodzoną galaretkę (najlepiej ok. pół porcji) i likier (jeśli używamy). Następnie dodać bitą śmietanę i wymieszać na małych obrotach. Na koniec dodać pokrojone truskawki i wymieszać łyżką. Masę przełożyć na spód i wstawić ponownie do lodówki na kilka godzin, żeby sernik stężał. Wierzch można udekorować plasterkami truskawek i/lub resztą galaretki.

Po Wietnamie zostały nam już tylko miłe wspomnienia i... siatka marakuj, które przemyciłam w walizce. Niewiele tego jest, ale zawsze to coś. Dziś postanowiłam kilka z nich przerobić na sernik z marakują, coby móc sobie w domu powspominać rewelacyjny marakujowy sernik z wietnamskiej kawiarnianej sieciówki Highlands Coffee. W polskich warunkach wyszedł znakomicie. Czekoladowy spód zrobiłam z ciastek Oreo, a ich charakterystyczny smak doskonale współgra z kwaskowo-słodką masą serową.

Sernik z marakują na spodzie Oreo

(na średnią tortownicę)

Tortownicę wyłożyć papierem (ja niestety papier zostawiłam w  środku tortownicy, co spowodowało, że nie mam ładnych, zewnętrznych brzegów - papier należy "wypuścić" poza obręcz. Piekarnik nagrzać do 180 st. C.

Ciasteczka Oreo rozdrobnić przy pomocy blendera lub w misce / moździerzu.  Masło stopić i dokładnie wymieszać z pokruszonymi ciastkami. Masę wyłożyć na dno tortownicy i równo rozprowadzić. Można na chwilę włożyć do lodówki.

W misce zmiksować miąższ marakujowy z twarogiem. Następnie dodać cukier, mąkę i jaja i zmiksować do połączenia składników. Masę przelać na ciasteczkowy spód i wstawić do piekarnika. Piec 15 minut, a następnie zmniejszyć temperaturę do 150-140 st. C i piec ok 60 minut (sernik powinien być lekko ścięty w środku i dobrze upieczone brzegi). Sernik najlepiej chłodzić w piekarniku, czyli po wyłączeniu grzania, zostawić lekko uchylone drzwiczki, aż całkowicie ostygnie. Następnie wstawić na noc do lodówki. Można podawać z miąższem świeżej marakui, ale nie jest to konieczne, bo sam też jest pyszny.

Coś z sernikiem, coś z czekoladą i coś z malinami... za mną chodziło. A w internetsach na tak postawione hasło wszędzie wyskakiwał jeden przepis sernikobrownies z malinami Dorotus. Nie było wyjścia, musiałam się i ja z nim zmierzyć. Przepis podaję oryginalny z moimi uwagami. Uwaga pierwsza i ogólnej natury: moja masa serowa była dość płynna, przez co dolna warstwa ciasta wyszła raczej sernikowo-czekoladowa niż brownies'owa. Ale smak jest naprawdę genialny!

(na blachę 20x30cm - ja zrobiłam w mniejszej przez co wyszło wyższe)

 Blaszkę wysmarować masłem i wyłożyć papierem. Piekarnik rozgrzać do 170 st. C. 

Uwaga: naczytałam się w komentarzach na temat problemów z tężejącą masą czekoladową, więc przyjęłam następującą strategię: na wolnym ogniu, w kąpieli wodnej roztapiałam czekoladę, a jednocześnie przygotowywałam masę serową: w misce utrzeć ser ze 150g cukru, 2 jajkami i ekstraktem z wanilii aż do uzyskania gładkiej konsystencji.

Następnie szybko przygotować masę czekoladową: masło i 250 g cukru pudru zmiksować na gładką masę. Następnie dodać 3 jajka - wbijając po jednym i dobrze miksując przed dodaniem kolejnego. Wlać roztopioną czekoladę, dalej miksować. Następnie dodać mąkę, wymieszać. 3/4 mikstury wyłożyć do blaszki.Na to wyłożyć masę serową, maliny i na to wyłożyć resztę masy czekoladowej. Niestety przy delikatnej masie serowej (u mnie prawie półpłynnej) i gęstej masie czekoladowej trzeba to robić ostrożnie (lub się nie przejmować, najwyżej będzie łaciate ciasto).

Piec w równomiernie nagrzanym piekarniku przez 45-60 min. Studzić w ciepłym, otwartym piekarniku. 

Do serników mam jakąś straszną słabość. Może dlatego że do tej pory nie udało mi się upiec takiego, który by mnie zachwycił? Ale właśnie nadeszła ta wiekopomna chwila. Zrobiłam mini serniczki z przepisu Joanny z Kwestii Smaku i jestem wniebowzięta. Mini serniczki nie smakują wprawdzie jak "klasyczny, polski sernik", ale mają cudownie kremową konsystencję i delikatny, niebiański smak.

Piekarnik nagrzać do 175 stopni. Formę na muffiny wyłożyć papilotkami. Ciasteczka owsiane pokruszyć i wyłożyć do papilotek. Twaróg wymieszać z cukrem, mąką i jajkiem. Dodać porzeczki. Masę wyłożyć na ciasteczka, w środek wcisnąć po jednej porzeczce by wyglądała jak czerwony guziczek. Wstawić do nagrzanego piekarnika i od razu zmniejszyć temperaturę do 120 stopni. Piec przez 25 minut. Wyjąć z piekarnika i ostudzić. Można jeść po wystudzeniu lub po schłodzeniu w lodówce (wówczas masa będzie bardziej kremowa).


Serniczki są banalne w przygotowaniu i myślę, że będą doskonałe w wielu wariantach. Już sobie je wyobrażam z sosem jagodowym albo polewą cytrynową...

Na blogach rabarbarowe szaleństwo, to i ja nie będę gorsza. W ramach odstresowywania się przed ciężkim tygodniem pracy, popełniłam sernik na zimno z rabarbarem i to był dobry pomysł. Słodka, ale lekka masa serowa i kwaśny wierzch rabarbarowy - bardzo orzeźwiająca rzecz.

Oryginalny przepis na sernik podpatrzyłam na stronie Joanny, nie dałam spodu z ciastek, bo... miałam lenia i mi się nie chciało. Trochę zmieniłam też proporcje, ale reszta pozostaje bez zmian.

Należy zatem ubić śmietanę na sztywno, potem dodawać cukier puder, cały czas ubijając. Na koniec łyżkami dodawać serek i cały czas miksować.

Namoczoną uprzednio (w kilku łyżkach zimnej wody) żelatynę rozpuścić w 1/4 szklanki gorącej wody, intensywnie mieszając. Jeszcze ciepłą zmiksować z masą serową.

Rabarbar pokroić na kawałki, wrzucić do garnka, zalać wodą i poddusić aż zmięknie (uważając by się nie rozpadł całkowicie) - dodać cukru i imbiru do smaku. Na koniec dodać galaretkę i dokładnie wymieszać.

Uwaga! Zostawić rabarbar by ostygł, a nie zrobić jak durna ja, czyli jeszcze ciepły nakładać na ser, bo w tej sytuacji masa serowa - lekko stężała - z wierzchu się roztopi i wypłyną białe kleksy na powierzchnię. Smaku to nie psuje, ale stronę wizualną owszem.
No więc, jak już mamy pięknie tężejący rabarbar na serze, wsadzamy wszystko do lodówki i niech się chłodzi przynajmniej kilka godzin.