kwiecień miesiącem czekolady
28.4.09Kwiecień jakoś nie sprzyjał kulinarnym szaleństwom. Najpierw wszystko kręciło się wokół świąt, przećwiczonych mazurków i innych ciast, sałatek, pasztetów pieczonych nie przeze mnie itd. Potem Lubego dopadł jaki wirus i poszedł na chorobowe, co dało efekt uboczny w postaci paru naprawdę rewelacyjnych obiadów. Dużo też żywiliśmy się na mieście, stąd też brak notek kwietniowych.
Kwiecień był też miesiącem czekoladowych odkryć. Na początku przerobiłam pyszne czekoladowe ciasto angielskie (to od świnek), a na koniec miesiąca - znów przez lekturę bloga Liski - pokusiłam się na bardzo czekoladowe brownies. Przepisu tradycyjnie nie podaję, tylko odsyłam do źródeł.
Co do mojego wykonania, to zrobiłam je dokładnie wg przepisu* i wyszły doskonale. Nie miałam zalecanej formy, więc piekłam w dwóch żaroodpornych. Brownies wyszły grubsze, przez co może bardziej wilgotne i baaaardzo czekoladowe. Zapach był po prostu upajający. Mniejszą foremkę już zjedliśmy a większa pewnie dziś pójdzie ;). Każdemu czekoladomaniakowi gorąco polecam!
Nie wiem czy w maju będzie jakaś poprawa, bo maj jest ciężkim miesiącem dla mnie. Ale od czerwca, obiecuję, wracam do w miarę regularnego pisania.
* Poza drobnym faktem, że moja waga kuchenna z powodu słabych baterii odmówiła współpracy, więc wszystko mierzę na oko.
0 komentarze