Toruń - wersja tradycyjna

25.5.08

W ostatni długi weekend majowy wybraliśmy się na zaproszenie rodziny do Torunia. Jak stali Czytelnicy może pamiętają, byłam tam rok temu służbowo. Wtedy nie miałam zbytniej okazji obejrzeć sobie dokładnie tego miasta, tym razem jednak było inaczej. Pół soboty spędziliśmy bardzo miło, zwiedzając stary Toruń z przewodnikiem. Pani przewodniczka musiała trochę dyscyplinować wycieczkę, gdyż plan był napięty, a po szaleństwach poprzedniej nocy uczestnicy lekko wymęczeni. Przysłowiową marchewką była tu niespodzianka, która czekała na nas pod koniec wycieczki. I tak nęceni przez przewodniczkę wdrapaliśmy się (no, przynajmniej połowa wycieczki wdrapała się) na wieżę kościoła św. Janów, co wcale nie było łatwe...

Zaraz po tym, jak udało się nam zleźć z wieży, zostaliśmy poprowadzeni uliczkami do kamienicy, w której mieści się Muzeum Mikołaja Kopernika. Ale to wcale nie zwiedzanie wystawy związanej z jego życiem i dorobkiem było ową tajemniczą niespodzianką. Okazało się bowiem, że w piwnicach owej kamienicy mieści się wystawa Świat toruńskiego piernika. Zaraz po wejściu tam zostaliśmy usadzeni za stołami, na których już czekały stolnice, wałki, formy piernikowe, a pani przebrana w strój mieszczki rozdawała każdemu porcje ciasta piernikowego. Dzieci ochoczo przystąpiły do wałkowania i wypełniania pięknych, tradycyjnych w kształtach foremek, a i co po niektórzy dorośli z entuzjazmem zabrali się za produkcję pierników. Następnie pani zebrała uformowane ciastka, żeby wstawić je do pieca, a my zostaliśmy oprowadzeni po wystawie ukazującej historię toruńskiego piernikarstwa. Najciekawsze były przebogate drewniane formy, zapoznaliśmy się również z dawnym przepisem na tradycyjne ciasto piernikowe (było tam podejrzanie dużo gorzałki). W międzyczasie po salach rozszedł się apetyczny zapach pieczonego ciasta i na koniec zwiedzania każdy dostał własnoręcznie spreparowanego piernika.

Myśmy z Lubym wyprodukowali dwa grubaśne serca. Poniżej prezentuję to ładniejsze:


Pomysł z interaktywną wystawą bardzo mi się podobał. Na pewno jest to ciekawsze niż samo oglądanie eksponatów i słuchanie wykładu. Wiadomo, że od takiej wizyty nikt się pieczenia pierników nie nauczy, ale może złapać bakcyla, nie tylko historycznego, ale też kulinarnego.

Zobacz także

0 komentarze

LinkWithin

Flickr

Created with flickr badge.