a na deser...
10.11.08...crème brûlée made by Luby. Są to dopiero pierwsze próby i Luby, jak na prawdziwego perfekcjonistę przystało, nie był do końca zadowolony z efektu. Przy okazji odkryliśmy, że nasz piekarnik chyba ma źle ustawione grzanie (grzeje słabiej niż ustawa przewiduje). Mnie tam smakowało, szczególnie, że kremik był kawowy mniam... Choć oczywiście nie mam nic przeciwko kolejnym próbom, trzeba dążyć do doskonałości ;)
0 komentarze