magiczny kraków
29.10.08Październik zdecydowanie nie jest miesiącem blogowania. Ostatni tydzień w większej mierze spędziłam w pięknym mieście Kraków, gdzie niestety głównie ciężko pracowałam. W przerwach od pracy odwiedziłam jednak kilka fajnych miejsc, z których na szczególne wyróżnienie zasługują dwa lokale.
Do pierwszego trafiłam zupełnym przypadkiem, kiedy z koleżanką A. włóczyłyśmy się po kazimierskim rynku. Trochę wybrzydzałyśmy przyznaję, mijane knajpki a to były pustawe, a to zbyt tłoczne i głośne. Wreszcie na czuja wlazłyśmy do pierwszej, która wydała nam się przytulna. Intuicja nas nie zawiodła. Miła, intymna atmosfera wytworzona przez przyciemnione światło, świeczki i przyjazną, niezbyt głośną muzykę. Ciekawy wystrój ze starymi maszynami do szycia. Do tego bardzo smaczne czerwone wino (druga pozycja w karcie win ;)). Takich miejsc, gdzie można spokojnie porozmawiać o rzeczach mniej lub bardziej ważnych, odpocząć od hałasu, tłoku, zabiegania, jest naprawdę niewiele. A najśmieszniejsze jest to, że nazajutrz dowiedziałyśmy się, że ten przemiły wieczór spędziłyśmy w kultowym* pubie Singer, pierwszym, który powstał na tym rynku (jeśli dobrze mnie poinformowano). Przecudne miejsce i już żałuję, że w Warszawie takiego nie mamy (albo ja go nie odkryłam) i na pewno jeszcze tam wpadnę, bawiąc w Krakowie.
Natomiast do drugiego miejsca zabrał mnie Seji. Obiecał czekoladę i słowa dotrzymał. A jaka to była czekolada... Magiczna! Jaka inna zresztą mogła by być w kawiarni, która nazywa się Cafe Magia? Ten niewielki lokalik mieści się w Kamienicy Hipolitów (jej historia sięga XVI wieku, o czym można poczytać na stronie kawiarni). Karta jest bogata - dla każdego coś miłego. Duży wybór kaw i herbat, a także coś co bardzo lubię, czyli różne mniej typowe napoje, np: kakao, gorące mleko z imbirem i miodem, poncze. No i oczywiście czekolady - piernikowa, którą piłam, była znakomita. Gęsta, aromatyczna i bardzo czekoladowa (nie cierpię tych wodnistych ulepków, które czasem się trafiają pod hasłem czekolada na gorąco). W Cafe Magia można także zjeść śniadanie albo ciastko do kawy. Poza tym, jak nie lubić lokalu, który ma kota-rezydenta o pięknym imieniu, a jakże, Hipolit. Kot, do którego radośnie się dosiedliśmy (zajmował trzecie krzesełko przy stoliku, który wybraliśmy), niestety pozostał nieczuły na nasze awanse.
Do pierwszego trafiłam zupełnym przypadkiem, kiedy z koleżanką A. włóczyłyśmy się po kazimierskim rynku. Trochę wybrzydzałyśmy przyznaję, mijane knajpki a to były pustawe, a to zbyt tłoczne i głośne. Wreszcie na czuja wlazłyśmy do pierwszej, która wydała nam się przytulna. Intuicja nas nie zawiodła. Miła, intymna atmosfera wytworzona przez przyciemnione światło, świeczki i przyjazną, niezbyt głośną muzykę. Ciekawy wystrój ze starymi maszynami do szycia. Do tego bardzo smaczne czerwone wino (druga pozycja w karcie win ;)). Takich miejsc, gdzie można spokojnie porozmawiać o rzeczach mniej lub bardziej ważnych, odpocząć od hałasu, tłoku, zabiegania, jest naprawdę niewiele. A najśmieszniejsze jest to, że nazajutrz dowiedziałyśmy się, że ten przemiły wieczór spędziłyśmy w kultowym* pubie Singer, pierwszym, który powstał na tym rynku (jeśli dobrze mnie poinformowano). Przecudne miejsce i już żałuję, że w Warszawie takiego nie mamy (albo ja go nie odkryłam) i na pewno jeszcze tam wpadnę, bawiąc w Krakowie.
Natomiast do drugiego miejsca zabrał mnie Seji. Obiecał czekoladę i słowa dotrzymał. A jaka to była czekolada... Magiczna! Jaka inna zresztą mogła by być w kawiarni, która nazywa się Cafe Magia? Ten niewielki lokalik mieści się w Kamienicy Hipolitów (jej historia sięga XVI wieku, o czym można poczytać na stronie kawiarni). Karta jest bogata - dla każdego coś miłego. Duży wybór kaw i herbat, a także coś co bardzo lubię, czyli różne mniej typowe napoje, np: kakao, gorące mleko z imbirem i miodem, poncze. No i oczywiście czekolady - piernikowa, którą piłam, była znakomita. Gęsta, aromatyczna i bardzo czekoladowa (nie cierpię tych wodnistych ulepków, które czasem się trafiają pod hasłem czekolada na gorąco). W Cafe Magia można także zjeść śniadanie albo ciastko do kawy. Poza tym, jak nie lubić lokalu, który ma kota-rezydenta o pięknym imieniu, a jakże, Hipolit. Kot, do którego radośnie się dosiedliśmy (zajmował trzecie krzesełko przy stoliku, który wybraliśmy), niestety pozostał nieczuły na nasze awanse.
Poniżej wklejam namiary na obie miejscówki:
Singer
ul. Estery 20
31-056 Kraków
róg ul. Izaaka
(12) 292 06 22
Cafe Magia
pl. Mariacki 3
31-042 Kraków
w Kamienicy Hipolitów
(12) 411 99 18
http://www.cafemagia.pl/
* brrr, nie lubię słowa "kultowy", ale niech będzie ;)
2 komentarze
Ja wiem, czy Hipolit pozostal nieczuly? Przespal cale nasze gadanie, dal sie poglaskac, wiec zachowywal sie jak typowy kot. ;)
OdpowiedzUsuńWajnie bylo znow Cie zobaczyc. :)
Przez pierwszą godzinę prawie w ogóle się nie ruszał i wyglądał jak wypchany. A na głaskanie nawet nie raczył otworzyć oczu... co nie zmienia faktu, że był super :)
OdpowiedzUsuń