"Więcej niż możesz zjeść" Doroty Masłowskiej wraz z przepisem

28.7.15

Do prozy Doroty Masłowskiej miałam dwa nieudane podejścia. Wiem, że Wojna polsko-ruska wywoływała achy i ochy, ale – parafrazując klasyka – jak ma zachwycać, skoro nie zachwyca. Po tych próbach uznałam, że nie po drodze mi z Masłowską. Aż tu nagle wpadła mi w ręce książeczka Więcej niż możesz zjeść (Noir sur Blanc 2015). Podchodziłam do niej jak pies do jeża, ale w końcu zerknęłam do środka. I mogłam tylko pluć sobie w brodę, że nie wcześniej.


Więcej niż możesz zjeść to zbiór felietonów parakulinarnych, które ukazywały się dwa lata temu w Zwierciadle. Parakulinarne to słowo-klucz. Teksty niby oscylują wokół kuchni, ale pojmowanej raczej jako sytuacji socjologicznej niż stania wśród garnków. Zamiast zmagań z materią, otrzymujemy zapis zmagań z rzeczywistością, codziennym lub niecodziennym życiem, podróżami, dziećmi, sąsiadami. Oczywiście wszystko napisane precyzyjnym i ostrym niczym nóż szefa kuchni językiem. Tekścik są krótkie, w sam raz na spożycie tuż przed snem, zamiast wieczornej przekąski. A sny są po nich odjechane bardziej niż po dopalaczu "Mocarz".

Jako że Rozkosze Stołu to blog kulinarny, powinien być jakiś przepis. Wzorując się zatem na Dorocie Masłowskiej (wiedząc, że oryginałowi nie dorastam do pięt, podejmę jednak ryzyko) podaję przepis na nieco czasochłonną, ale nieodmiennie smaczną potrawę Jak zostać nieznanym blogerem (podanym przepis dotyczy blogerów kulinarnych, ale na pewno po przeróbkach da się zastosować do innych kategorii).

Źródło: nieznane (jak ktoś zna, to niech podeślę, chętnie uzupełnię)
 Wiadomo, że bycie znanym blogerem wiąże się z wieloma niedogodnościami i wyrzeczeniami. Trzeba ciągle pracować nad swoim wizerunkiem, pozyskiwać sponsorów, odrzucać bądź przyjmować wszelkiej maści propozycje, nie daj Boże zaangażować się w jakiś większy projekt. Do tego często pojawiają się pieniądze, a jak wiadomo, pieniądze to same kłopoty. Dlatego jeśli już zdecydowaliście się na prowadzenie bloga, ale macie nadzieję, że liczba Waszych czytelników nie przekroczy średniej populacji bloku na Ursynowie (wliczając Ciocię Halinkę i jej pięć kotów), a oferty współpracy nie będą spędzać wam snu z powiek, zastosujcie przepis poniżej:

Jak zostać nieznanym blogerem

    1 x pełnoetatowa praca, najlepiej usytuowana jak najdalej od miejsca zamieszkania
    1 x wygłodniały mąż (można zastąpić partnerem dowolnej płci)
    1 x mieszkanie standardu polskiego z ciemną kuchnią i absolutnym brakiem miejsca, żeby robić wystylizowane sesje fotograficzne
    2 x kot długowłosy (ewentualnie można zastąpić kotem krótkowłosym, psem lub kanarkiem, ale nie gwarantuję, że rezultaty będą równie doskonałe) 

Wykonanie: wrócić z pracy do domu godzinę później, gdyż są korki. Przygotować dowolną potrawę. Spróbować zrobić jako takie zdjęcia na parapecie, posługując się minimalną ilością akcesoriów (świetnie sprawdza się jedna jedyna podkładka z Ikei). Pokląć w międzyczasie na wczesne zachody słońca, manewrując statywem zrzucić wszystko ze stolika kawowego. Ujęć nie może być więcej niż pięć, bo z tyłu już się czai wygłodniały mąż, a i tobie kiszki marsza grają. Zjeść potrawę.

Trzy dni później wrzucić zdjęcia do komputera. Sprawdzić czy na pierwszym planie znajdują się jakieś kocie włosy (przy odrobinie wprawy – jak u mnie – zawsze się jakieś znajdą). Sklecić trzy słowa wstępu (należy wystrzegać się snucia ciekawych, osobistych i/lub wzruszających opowieści o tym, jak właśnie to danie serwowała nam ukochana, acz już zmarła, Babunia). Wreszcie wrzucić notkę na bloga okraszając wybranymi zdjęciami kocich kłaków z potrawą w tle. Powtarzać do skutku albo do znudzenia. Smacznego!

Źródło: smakocie.com

Zobacz także

2 komentarze

  1. Dodałabym jeszcze: starać się zdążyć wrócić z pracy tak, żeby ugotować i jeszcze złapać światło dzienne żeby zrobić zdjęcie - najczęściej bezskutecznie nawet w sezonie letnim a od jesieni do wiosny czyli 3/4 roku to w ogóle zapomnij. Masłowską czytałam w ostatni weekend. Szkoda tylko że taka krótka ta książeczka nawet na przejazd Warszawa-Wrocław w InterCity nie starczyła. Niedosyt

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, chciałoby się więcej i więcej :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Flickr

Created with flickr badge.