Londyn kulinarnie - część I

12.9.16

Muzea muzeami, ale jeść trzeba. Na szczęście Londyn w tym temacie ma do zaoferowania bardzo wiele i to właściwie dla każdego. Kuchnię z całego świata zjesz i w fancy restauracjach (przepraszam, teraz się ponoć mówi smart ;)) i na licznych targach street foodu. Wszystko świeże i smaczne. Szukasz autentycznego smaku etnicznych kuchni - proszę bardzo! Wolisz żeby twoje dania miały autorski twist - nie ma problemu! Chyba nie muszę wspominać, że wszelkie opcje wegańsko-bezglutenowo-fairtradowe są bez problemu dostępne. Nie powiem, że zbadałam świat londyńskich kulinariów dogłębnie, ale to czego doświadczyłam i liznęłam sprawia, że chcę więcej. Poniżej mały przewodnik co można kulinarnie robić w Londynie. A przynajmniej jego część pierwsza - o ulicznym żarciu. Tu się naprawdę nie dało mniej napisać! ;)

Street food
Zawsze się cieszę, gdy w Warszawie pojawią się nowe kulinarne inicjatywy, jak Targi Śniadaniowe, Nocny Market, Targ Rybny czy inne nowe targowiska itd., ale prawda jest taka, że jesteśmy daleko w tyle za Londyńczykami. W samym centrum Londynu działa kilkanaście targów przeróżnego typu. Jest więc, najbardziej chyba turystycznie znany, Borough Market, gdzie przede wszystkim można zakupić produkty z całego świata. Zaszliśmy tam w tygodniu i udało nam się uniknąć tłumów, ale pewnie z tym bywa różnie (uwaga: w niedziele BM jest nieczynny, a w pn-wt jest otwarty częściowo). Sery, mięsa, owoce morza, warzywa, owoce, przyprawy - wszystko czego dusza pragnie. Jest też zakątek ze street foodem, żeby nie było. Więcej nie napiszę, bo przyznam, że byliśmy tam tylko przelotem i nie robiliśmy zakupów.  





Przeciwieństwem Borough Market jest Camden Market (otwarty codziennie), na którym raczej nie kupicie produktów kulinarnych (za to ciuchy, biżuterię, płyty i różne gadżety już tak!), ale możecie posmakować kuchni zewsząd (tak, jest również polish "kielbasa" sausage ;)). Byliśmy na CM w niedzielę i tłumy były nieprzebrane. W obliczu takiego wyboru kuchni i dań istniało niemałe ryzyko, że obezwładni nas niemoc decyzyjna i umrzemy z głodu ;). W końcu jednak ustawiliśmy się w ogonku (wiadomo, kolejka - znaczy dobrze karmią) do wenezuelskiego stoiska Arepazo Bros, zgodnie z nazwą, serwującego arepę (tradycyjne kukurydziane chlebki/tortille) z różnymi nadzieniami. O mój słodki jeżu, jakie to było dobre! A na deser skusiliśmy się na nitro lody od Chin Chin Labs. Mrożone na bieżąco lody mają niesamowicie jedwabistą konsystencję i są pyszne. Szczególnie posypane grillowaną białą czekoladą. Istna magia!

Kolejka do wenezuelskich pyszności :P


Nitro lody się mrożą...
 

Zresztą takich marketów łączących street food z pchlim tagiem jest dużo więcej. Wpadliśmy na taki - w sumie przypadkiem - w Greenwich. W porównaniu do CM Greenwich Market był kameralny i bardzo spokojny, ale i tu serwują polską kiełbasę i pierogi.... ;)





Ale to nie wszystko, bo jest jeszcze Dinerama, czyli jeden z czterech weekendowych targów street foodu w centrum i dalszej okolicy! Zakładam, że nasz Nocny Market wzorował się właśnie na czymś takim. Dinerama jest otwarta najdłużej ze wspomnianych czterech przybytków, bo od czwartku do niedzieli (Noon to Late). Pośrodku wspólna ława, a po obu  jej stronach stoiska z kulinarnymi rozkoszami. Porcje raczej niewielkie, więc można śmiało kosztować kilka rzeczy. Wszystko było obłędnie pyszne (buły z pulled duck śnią mi się po nocach, ale ostre żeberka na dwa sposoby i bao z chrupiącą wieprzowiną też były znakomite). Uwaga: po 19.00 za wstęp trzeba zapłacić 3 funty.





Na koniec bonus! Zupełnie przez przypadek (warto czytać darmową prasę rozdawaną w metrze ;)) dowiedziałam się, że w ostatnim dniu naszego pobytu rozpoczyna się The Notting Hill Carnival. Nie mogłam takiej okazji przepuścić, musiałam zobaczyć na własne oczy największy europejski festiwal uliczny. Główne wydarzenia, parada i tak dalej odbywają się w poniedziałek, ale dla nas Childrens Day (bo tak zwie się rozbiegowa niedziela) był i tak wystarczającym doświadczeniem. Na NHC bowiem króluje muzyka, taniec i karaibskie jedzenie. Oraz tłumy ludzi. Naprawdę ogromne tłumy. Ale warto tam zajrzeć choćby na chwilę, żeby zobaczyć na własne oczy i posmakować tego radosnego święta.





I trochę zdjęć nie kulinarnych z Notting Hill Carnivale :)








Zobacz także

0 komentarze

LinkWithin

Flickr

Created with flickr badge.